21 lut 2016

Trzy: Norwegowie

Nigdy nie zapominaj, że Bóg zawsze stawia 
ludzi na naszej drodze z jakiegoś powodu.



     Lillehammer, 22 grudnia 2018

     Stoję w recepcji i nerwowo stukam palcami o blat. Młoda kobieta krząta się w niewielkim pomieszczeniu ukrytym za dębowymi drzwiami w poszukiwaniu czegokolwiek, co ma wspólne z telefonem. W końcu wychodzi, dzierżąc w dłoni kilka urządzeń.
     - To wszystkie. - Kładzie na blacie pięć telefonów, ale żaden z nich nie jest moim.
     Kiwam przecząco głową i wzdycham ciężko.
     - Jeżeli tylko trafi do nas jakiś nowy, na pewno panią poinformuję - uśmiecha się pokrzepiająco. - I proszę się nie martwić, Norwegowie to porządni i uczciwi ludzie, jeżeli ktoś go znajdzie, na pewno go do nas przyniesie. - To się oczywiście nie tyczy tych porąbanych dzieciaków z deskami na nogach. Nie żebym powielała jakieś stereotypy, co to to nie! To zostało już dawno udowodnione. I nikt mi nie wmówi, że jest inaczej.
     - Dziękuję - odwzajemniam uśmiech.
     Jak na zawołanie do recepcji podchodzi właśnie jeden z tych porządnych i uczciwych Norwegów, a konkretniej Anders Fannemel, ten z kompleksem Napoleona. Żeby było śmieszniej, jest ode mnie minimalnie wyższy. Jakoś nigdy nie ubolewałam nad swoim wzrostem, a wręcz przeciwnie - niewielkie rozmiary czasem ułatwiały mi życie, ale kiedy stawałam obok takiego Wellingera czy Wanka, a mój wzrok musiał odruchowo wędrować kilka pięter wyżej, dostawałam niewytłumaczalnych ataków depresji. Ten typ tak ma!
     Anders wyjmuje rękę z kieszeni kurtki i kładzie coś czarnego na blacie.
     - Znalazłem telefon - mówi, uśmiechając się kokieteryjnie w stronę recepcjonistki. Z chęcią rzuciłabym w niego jakimś niechlujnym porównaniem, ale ten kurdupel właśnie znalazł mojego Szajsunga.
     - Może to ten? - Kobieta zsuwa okulary z nosa i trzymając w dłoni urządzenie, wymachuje nim tuż przed moją twarzą.
     - Tak, to mój - mówię pewnie. - Dziękuję - zwracam się do Norwega i wyciągam rękę w jego stronę.
     - Może następnym razem pilnuj go bardziej - puszcza mi oczko i uściskuje dłoń. - A jakieś znaleźne będzie?
     - Kawa pasuje? - uśmiecham się promiennie.
     - Oczywiście. Znam dobrą kawiarnię niedaleko hotelu.
     - W takim razie prowadź!




     - Często tak rozmyślasz?
     Przekręcam głowę w stronę Andersa. Czuję na sobie jego wzrok już dobre kilka minut. Przygląda mi się uważnie, uśmiechając się lekko. Wyłączyłam się na chwilę. Mam w głowie nadmiar myśli, których nie potrafię, bądź nie chcę, uporządkować. Denerwują mnie, bo nie dają mi spać, nie dają normalnie funkcjonować, nie pozwalają się skupić, nie dają spokoju nawet w środku dnia, podczas rozmowy z drugą osobą. Poziom mojej irytacji osiągnął właśnie najwyższy poziom. Ostatnio coraz częściej się na tym przyłapuję, ale po prostu nie mogę przestać. To mi pomaga, ułatwia codzienność. Jakoś inaczej spoglądam na życie, potrzebuję spojrzeć na nie z innej perspektywy. Okoliczności tego wymagają.
     - Chyba za często - uśmiecham się niemo i upijam łyk kawy, która okazuje się być zwykłą lurą. Przełykam gorzki smak napoju, lekko się krzywiąc. Czyli ta kawiarnia w cale nie jest taka dobra, skoro normalnej, czarnej kawy nie potrafią zrobić.
     - Domyślam się, że to błądzenie w chmurach było powodem zagubienia telefonu? - kontynuuje ,nie przestając mnie dokładnie lustrować. Jakby chciał przeszyć moje myśli. 
     - Tak, poniekąd - przytakuję.
     - Wiesz, jesteś zupełnie inna, jak mi się wydawało - mówi już bardziej spokojnie, lekko ściszając głos.
     - A jak ci się wydawało? 
     - Kiedy widzę cię pod skocznią wydajesz się taka nieobecna, niedostępna, wypalona z emocji, jakbyś była tam z przymusu - prostuje Norweg z troską w głosie. Czuję, jak w gardle rośnie mi wielka gula.
     Na tym świecie jest tylko jedna osoba, która wie o moich problemach. I niech tak lepiej pozostanie.
     - To chyba za rzadko masz okazję mnie widzieć na co dzień - ściskam usta w wąską kreskę.
     - W takim razie najwyższa pora to zmienić - uśmiecha się. Robi to w taki dziwny sposób, inny. Moje oczy same cieszą się na jego widok. Chłoną jego obraz, jakby chciały zapamiętać każdy szczegół, każdą niedoskonałość jego twarzy. 
     Matko, Kaśka, ogarnij się! Przypominam ci, że ty masz narzeczonego!
     Chrząkam głośno i natychmiast zmieniam temat.
     - Każdy z was jest zajęty? W sensie, czy każdy Norweg ma swoją drugą połówkę?
     - A co, zrywasz zaręczyny? - unosi brwi do góry i uśmiecha się zalotnie.
     Zastanowię się.
     - Nie, po prostu pytam z ciekawości – wzruszam ramionami.
     - Ale jakiś powód ku temu masz? - Spogląda na mnie tajemniczo znad białego kubka. Czuję, jak przechodzą przeze mnie dziwne, nieprzyjemne dreszcze. Język zaczyna mi się powoli plątać, z niewiadomych przyczyn.
     - Macie nową fizjoterapeutkę - kontynuuję po chwili milczenia.
     - Tak, a co ona ma z tym wspólnego?
     - Ona coś kręci z którymś z was? - brnę dalej. Obiecałam sobie, że dowiem się tego za wszelką cenę. A ja słowa dotrzymuję.
     - Może tak, może nie... - Spuszcza wzrok i zaczyna bawić się łyżeczką lezącą na niewielkim talerzyku. Przekomarza się ze mną i podejrzewam, że go to bawi.
     - To moja przyjaciółka.
     - Jesteście blisko, więc gdyby chciała, to by ci o tym powiedziała - wzdycha.
     - Czyli wiesz więcej ode mnie?
     - Wiem i ci nie powiem, gdyż obowiązuje mnie tajemnica – uśmiecha się tajemniczo.
     - Twoją kandydaturę też mam obstawiać? - pytam, nieco zmieszana.
     - Obstawiaj sobie co chcesz, ja tobie i tak nic więcej nie powiem - szczerzy się. - A powiedz tak szczerze, Niemcy to coś biorą, że tak dobrze skaczą? - pyta mnie podejrzliwie Anders. Ścisza głos, przybliżając się do mnie. - Nikomu nie powiem. 
     - Nie wydaje mi się, przynajmniej ja im nic nie dosypuję - odpowiadam zaskoczona. – Chłopcem na posyłki jesteś?
     - Nie, po prostu jestem ciekawy, dlaczego trzymają fason już drugi sezon - wyjaśnia.
     - No to ode mnie się tego nie dowiesz - trzepoczę uroczo rzęsami, na co Norweg jedynie kiwa głową, podśmiewając się pod nosem. 
     Może za szybko go oceniłam?
     - A, i mam taką prośbę. Najlepiej by było, gdyby o naszym spotkaniu nikt się nie dowiedział - mówię, kiedy wychodzimy już z kawiarni. - I jeszcze raz, dziękuję. Jeżeli będę mogła ci się jakoś odwdzięczyć, zadzwoń. - Obdarzam Andersa szerokim uśmiechem.
     - Drobiazg - macha ręką.
     - Właśnie, numer...
     - Mój już masz zapisany - puszcza mi oczko.



     - I jak wyglądam? - Ania robi kilka obrotów w okół własnej osi, na końcu o mało się nie przewracając. Idzie na randkę. Nadal nie wiem z kim.
     - Może być - mówię, nie odrywając wzroku od ekranu smartfona.
     - Kaśka, ja pytam poważnie - wzdycha głośno. 
     - Super, świetnie - odpowiadam entuzjastycznie z przyklejonym do twarzy uśmiechem.
     Tak dwa na dziesięć.
     - Ta bluzka chyba nie pasuje... - Przegląda się nerwowo w lustrze. - Pożyczyłabyś mi jedną? - robi maślane oczka.
     - Tak, wyciągnij sobie z mojej walizki - wskazuję na bagaż stojący w rogu pomieszczenia. Pisk zadowolenia rozchodzi się po pokoju, a kilka sekund później brunetka wisi już na mojej szyi.
     - Dziękuję - mówi pośpiesznie. Podbiega do walizki, wybiera, a następnie znika za drzwiami łazienki. Kilka sekund później w pokoju pojawia się Markus.
     - Jak trening? - pytam, kiedy odkłada swój sprzęt.
     - Nie najgorzej - odpowiada. - Kasia, to... - zaczyna nieśmiało, trochę się jąkając. Podnoszę na niego wzrok. Jest niepewny, spogląda nerwowo w stronę okna. - To jak będzie z tym ślubem?
     Serce zaczyna mi dudnić w piersi. Wybrał idealny moment na rozmowę.
     - Nie uważasz, że trochę za szybko na jakiekolwiek plany? - mówię spokojnie.
     - Najwyższa pora, żeby zacząć o nim myśleć - kontynuuje, opierając się o marmurowy parapet.
     - Może jednak poczekajmy, przynajmniej rok... - proponuję.
     - Ale po co czekać? - podnosi głos.
     - Jeszcze może się wiele zmienić.
     - Przypominam ci, że jesteśmy już 4 miesiące po zaręczynach.
     - I tak nadal uważam, że jeszcze za wcześnie, aby cokolwiek planować - upieram się.
     - Czyli nie chcesz tego ślubu? - mówi po chwili ciszy.
     - Chcę, bardzo, ale... - No właśnie, ale? - Poczekajmy, mimo wszystko. Rok nas nie zbawi. 
     - Jasne - odpowiada i kiwa ostentacyjnie głową, wychodząc po chwili z pokoju.
     Opadam bezradnie na łóżko. Chce mi się płakać, wyć jak bóbr. To nie jest tak, że ja nie chcę tego ślubu. Po prostu już nie jestem pewna tego, co robię. Kiedy cztery lata temu Markus pomagał mi wyjść na prostą, byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. On nie pytał; słuchał rozumiał, k o c h a ł... Teraz mam wrażenie, że z dnia na dzień coraz bardziej się od siebie oddalamy. Ten związek nie jest już tym samym związkiem, co chociażby kilka miesięcy temu, kiedy oświadczał mi się przed warszawska publicznością. Widziałam w tedy w jego oczach miłość, którą darzył mnie przez ostatnie cztery lata; radość z tego, że ma mnie przy sobie. Staliśmy się pieprzonymi rutyniarzami, a ja czuję się niekochana i niedoceniana. Darzymy się jakimś dziwnym uczuciem, które ma mało wspólnego z tą prawdziwą, szczerą i bezgraniczną miłością. Jesteśmy razem, ale tak jakby z przymusu, wypaleni ze wszystkich pozytywów, jakie niesie za sobą wspólne życie. Czuję, że na ten ślub również decyduje się z przymusu. Bo nie wypada mnie teraz zostawić na lodzie. Całe szczęście, że mam blisko Marinusa. Przynajmniej jemu mogę się ze wszystkiego zwierzyć. Pomaga mi w najgorszych chwilach, kiedy tracę wiarę w to, że jeszcze uda mi się uratować ten związek, ale wygląda to tak, jakby tylko mi na tym zależało...
     Drzwi łazienki otwierają się gwałtownie i widzę w nich uradowaną Anię. 
     - Ta bluzka idealnie pasuje! - mówi, ale widząc mnie leżącą na łóżku z głową ukrytą w rękach, natychmiast poważnieje. - Coś się stało? - pyta podejrzliwie, lekko się nade mną pochylając.
     - Nic - odpowiadam zdawkowo i prostuję się.
     - Przecież widzę. - Rzuca ubrania na łóżko i siada obok mnie. - Kasia, no mów.
     Wzdycham głośno.
     - Wszystko jest w jak najlepszym porządku - odpowiadam, dokładnie akcentując ostatnie słowa.
     Okłamujesz samą siebie. I najlepszą przyjaciółkę...






~
No dobra, trochę się wyjaśniło :) Ale tak sobie myślę, czy nie za szybko ruszyłam z wyjaśnieniami :/ No nic, co ma być, to będzie! ;)
Fajnie sobie spekulujecie w komentarzach :D Ja plan na to opowiadanie mam już od samego początku, ale wasze propozycje i domysły są oczywiście zawsze mile widziane ;) Może mi się coś jeszcze odmieni jak Kaśce :P
Oddaję rozdział w wasze ręce :>
Pozdrawiam :))
Ach, no i jeszcze dziękuję za te komentarze, które mnie zmotywowały, żeby usiąść w niedzielę i mimo wszystko skończyć ten rozdział. Jesteście kochane! ♥

8 komentarzy:

  1. Jestem!
    Anders - mała, słodka gnida. Rozbawił mnie tym pytaniem, czy Niemcy coś biorą, naprawdę ;D
    No i podejrzewam, że to właśnie on ma coś wspólnego z Anią. Chociaż kto to wie, jeszcze możesz nas zaskoczyć ^^
    Kaska i jej przemyślenia.. Faktycznie nie jest zbyt kolorowo między nią a Markusem. Może powinni porozmawiać ze sobą na spokojnie? Ale czy to coś da.. Jeśli się wypala to drugi raz się nie zapali, ale co ja tam wiem. Może będzie inaczej w tym przypadku :)
    Rozdział świetny!
    Czekam na kolejny kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, jeśli coś się psuje, to trzeba to naprawić, a nie od razu wyrzucać do kosza. Kasia i Markus powinni o tym wiedzieć. Niech chociaż spróbują naprawić uczucie między sobą.
    A Anders wygrał dzisiejszy rozdział, serio! :D
    Z niecierpliwością oczekuję następnego. :)
    Buziaki. ;*

    PS. na i-found-shelter.blogspot.com ukazała się trójka, zapraszam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam :)
    Szczerze? Trochę mnie zaniepokoiłaś rozmyślaniami Kasi. Czy to możliwe by Markus robił to z przymusu? On jest taki kochany chłopak ;(
    Anders,Anders,Anders...No niby wszystko super. Niby miły,niby uczciwy. Ale jednak ma w sobie chyba za dużo pewności siebie. Wydaje mi sie,że jego śmiałość do Kasi też wybiega poza normy.
    Boje się o to co może sie stac pomiędzy Markusem a Kasią...Mam nadzieje,że jednak wszystko sobie wyjaśnią! ^^
    Weny życzę i do następnego :*
    Buźka :3
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem!
    Kochana, co ja mogę powiedzieć. Chyba to, co zwykle, czyli się pochwalić, bo rozdział jest naprawdę świetny :)
    Anders, czy jego da się nie lubić? Podoba mi się w twojej wersji, ale... moim zdaniem ta pewność siebie może go zaprowadzić w pole. Jest trochę zbyt śmiały, jeśli chodzi o Kasię.
    A jak już jesteśmy przy niej... zaniepokoiły mnie te jej rozmyślania. Nie wygląda to za różowo. A szkoda, bo praktycznie przez cały czas tak było... albo to tylko pozory, a prawda jest zupełnie inna. Może dobrze by było, gdyby Markus i Kasia normalnie, ze spokojem, jak dorośli cywilizowani ludzie ze sobą porozmawiali. Na pewno dałoby to jakieś rezultaty... tylko jakie?
    Czekam!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. hej, jestem wreszcie :)
    rozdział świetny, jak zwykle w sumie...
    no i telefon się znalazł ;) też mam tak z wzrostem, mam niecałe 160 cm i jak rozmawiam z wysokimi ludźmi to dopada mnie depresja normalnie :D ale w sumie lubię być niska.
    ale, że co? Kasia i Markus się oddalają od siebie? niech pan Eisenbichler się ogarnie i musi pokazać swojej narzeczonej, że ją kocha. kocha całym serduchem.
    czekam na kolejny
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie jestem!
    Przepraszam za takie ogromne spóźnienie ;C
    Ale co to się dzieje? Dlaczego taka dziwna relacja jest pomiędzy Kasia a Markusem? Dlaczego pan Eisenbichler jest taki... chłodny? Czy ta piękna miłość już zniknęła? Mam nadzieję, że nie.
    No i zguba się znalazła, a to bardzo ważne. Bez telefonu dzisiaj to, mam wrażenie, że jak bez reki ;D
    Fajny ten Fannis, taki sympatyczny i miły, ale mam wrażenie, że coś kręci (nie wiem czemu).
    Do następnego!

    Buziaki,
    British Lady <3

    OdpowiedzUsuń
  7. A żem się spóźniła! Jak Pieter na progu! :D
    Ale jestem, c' nie? Trzeba pozytywy znajdywać.
    No, nie za fajnie, że się Kaśka rozmyśla z Markusa. Trochę się boję, że znowu będą turbulencje. Za to rozmowa z Fannisem - mistrzostwo! Bardzo fajna chemia (przy czym zaznaczam - że chemia nie zawsze znaczy coś erotycznego, a po prostu zgranie) między nimi. Wydaje mi się, czy Fannemel gra na dwa fronty? Tu z Anką, tu z Kaśką... Fajnie będzie, jeśli dobrze poprowadzisz tę postać.
    No i Marinus, który dokłada swoje trzy grosze. To dopiero jest zagadka. Mówią, że do tańca trzeba dwojga, ale razem z Kaśką to już chyba raczej tercet będzie. :D
    I uwagi techniczne.
    1. Wydaje się, zdaje się, okazuje się itp. - BEZ "BYĆ"!
    2. "Bynajmniej" jest partykułą wzmacniającą zaprzeczenie, np.
    - Kupujesz wino z Biedry?
    - Bynajmniej nie!
    We fragmencie, w którym jej użyłaś, powinno być "przynajmniej". Nie należy tego mylić, bo za każdym razem, kiedy to robisz, jakiś polonista umiera na zawał.
    A tak poza tym - to przepraszam jeszcze raz za zwłokę. :(
    I czekam na więcej! :D
    Buziolki! :*
    Charlie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio tyle błędów narobiłam? Aż mi jest głupio... Jak się czyta tekst po kilkanaście razy to pewnych rzeczy się już nie zauważa, ale mam nadzieję, że wytrwasz do końca, bo byków to ja jeszcze nastrzelam co niemiara :D
      Nie przepraszaj! Na taki komentarz to ja i rok poczekam ;)

      Usuń