3 gru 2016

Dziesięć: Pokłosie

Zanim coś powiesz upewnij się, 
że język jest podłączony do mózgu.







               Veitsbronn, 17 stycznia 2019


Przymykam lekko oczy, które pieką mnie niemiłosiernie, a zimny powiew wiatru jeszcze bardziej je podrażnia. Przecieram je rękawem kurtki i zaciskam mocniej zwiniętą smycz w dłoni. Psy biegają gdzieś poza zasięgiem mojego wzroku. Od wczorajszej kłótni minęło 24 godziny. Doba bez słów, bez uśmiechu, bez czułości, bez wymiany jakichkolwiek spojrzeń; jedynie nieprzyjemna aura unosząca się w całym domu i wymijające, oklepane wymówki: „nie teraz”, „nie mam czasu”… Czy ja nie wystarczająco dużo się nacierpiałam w życiu? Jakaś zła karma? Komuś się naprzykrzyłam?
Nienawidzę siebie. Nienawidzę siebie za to, że dałam się tak łatwo zmanipulować; że patrzyłam na życie tak naiwnie, jak mała dziewczynka, przekonana, że każda historia ma szczęśliwe zakończenie. Nie mam pojęcia, co robić. Coś, co skrzętnie pielęgnowałam przez tyle lat, cała ta koronkowa robota, zawala się na moich oczach, przeze mnie. Tylko i wyłącznie z mojej winy.
Z kieszonki kurtki wydobywa się dźwięk przychodzącego połączenia. Cedzę przez zęby ciche przekleństwo i odbieram.
- Jak się czuje najbardziej załamany człowiek na świecie? – Słyszę troskliwy głos. Biorę głęboki wdech, szykując się na pewną odpowiedź z mojej strony, ale zamiast tego, z mojej krtani wydobywa się załamany głos, który doszczętnie kruszy mnie od środka.
- Spieprzyłam sprawę – odpowiadam, pociągając nosem. – Na całej linii.
- Chcesz pomocy?
- Dam radę - silę się na uśmiech, chyba najbardziej udawany i krzywy w moim życiu. Po policzku spływa pojedyncza łza.
- Kiedy mam przyjechać?
- Anka, d a m   r a d ę – mówię, akcentując ostatnie dwa wyrazy. – Jestem już dużą dziewczynką, nie takie tragedie w życiu przeżywałam.
- Z małą pomocą – dodaje Polka. Zamykam oczy i wstrzymuję oddech.
- Nie musisz mi przypominać – rzucam oschle i gdy mam się już rozłączać, słyszę po drugiej stronie.
- Jeden telefon i jestem w drodze do tych pieprzonych Niemiec – mówi. – Pamiętaj, podążasz droga, na której leży mnóstwo kłód i przeszkód. Jeżeli przez nie przejdziesz, nie zatrzymując się, osiągniesz niemożliwe. Bo jesteś najlepsza. Od ciebie tylko zależy, jak szybko ją pokonasz.





Trondheim, 18 stycznia 2019


Cichych dni ciąg dalszy. Czasami mam ochotę śmiać się jak głupia, bo cała ta sprawa wygląda co najmniej groteskowo. Wygląda to tak, jakby dwoje najlepszych przyjaciół ze szkolnej ławki nagle pokłóciło się o jakaś błahą rzecz, a teraz nie odzywają się do siebie, bo każde z nich myśli, że to drugie zawiniło.
Każdego dnia przed snem zaczynam rozmyślać o wszystkim. W głowie kłębią mi się miliony myśli, układam scenariusze, planuję to, co mam mu powiedzieć, jak mam się tłumaczyć, szukam jasnych aspektów tej całej chorej sytuacji, zbieram siły i odwagę, aby wreszcie się otworzyć i wyznać Markusowi to, co zalega mi na wątrobie. Ale potem przychodzi ranek, pożera mnie stres i robię wszystko na odwrót. To moja nowa strategia, nosi ona nazwę: „Miej zamiar przyznać się do tego, że zdradziłaś go z Norweskim Kurduplem, a następnie pozwól, aby opanował się strach”. Nieźle brzmi, prawda?
- Zaczynasz mnie już denerwować! – Anka, która właśnie kończy swoje drugie śniadanie, wrzasnęła mi tuż za uchem sprawiając, że chwilowo nie wiedziałam, gdzie jestem, jaki dzisiaj jest dzień, miesiąc, rok i jak mam w ogóle na imię.
- O co ci chodzi? – Marszczę czoło, kiedy w końcu odnajduję się w rzeczywistości.
- Nawet nie próbuj udawać, że nie wiesz, o czym mówię. – Odpowiada, a ja jedyne, na co mam ochotę, to ukazanie mojej obojętności poprzez wywrócenie oczami.
- Przecież ci powiedziałam: po treningach idę do Andersa zakopać topór wojenny, przy okazji może uda mi się go wyprowadzić z równowagi i nie przejdzie przez kwalifikacje, a wieczorem rozmawiam z Markusem i wszystko sobie wyjaśniamy.
Spoglądam na przyjaciółkę, a ona kręci głową, jakby chciała mi po raz kolejny uświadomić, że znowu wszystko diabli wezmą. O nie, nie, nie, teraz tak nie będzie. Już ja tego dopilnuję! Do trzech razy sztuka, gorzej być nie może.
- Nie grasz va bank – kontynuuje - bo okłamujesz obu. Nie zdziwiłabym się, gdyby dali ci kopa w dupę i wyemigrowałabyś z powrotem do Polski.
- Dzięki, że we mnie wierzysz – uśmiecham się sarkastycznie.
-Kaśka, przecież wiesz, że ja chcę dla ciebie jak najlepiej. – Poważnieje i przytula mnie mocno, przy okazji miażdżąc mi żebra. – Tylko nie rozumiem tego, dlaczego te sprawy toczą się w złym kierunku, a ty tylko na to patrzysz i nic nie robisz.
-Jak nic nie robię? No dobra… masz rację – wzdycham. – Ale jeżeli dzisiaj mi się nie uda, to…
-… obiecasz mi, że zanim pójdziesz do łóżka z przypadkowym facetem, zapytasz się mnie o zdanie dziesięć razy.
Aha.





- Hej – słyszę za plecami.
Ale ja mam teraz inne plany! Chcę jeszcze przez chwilę smętnie kontemplować to, że jestem największą ofiara i pierdołą, jaką nosiła Ziemia!
- Teraz mnie nie widzisz… – dodaje ponuro tajemniczy głos.
- Nie, no coś ty. Jak mogę nie widzieć takiego przystojniaka! – Odpowiadam z dziką satysfakcją. I wiecie, co wam powiem? Pierwszy raz jestem pewna tego, co robię!
Anders robi dwa kroki do przodu, przełamując barierę mojej przestrzeni osobistej. Ale tym razem się nie ugnę. Nie dam mu po sobie poznać, że ma nade mną władzę.
- Słyszałem, że byłaś w Oslo, chciałaś się ze mną spotkać…
- Na twoje szczęście w tamtym momencie hasałeś sobie gdzieś po tej waszej pieprzonej Norwegi, inaczej bym ci nogi z dupy powyrywała i nie miałbyś już na czym skakać.
- Kasia, wiem, że jesteś na mnie zła, ale posłuchaj…
- … Nie, to ty teraz posłuchaj – przerywam mu, wbijając palec wskazujący w jego klatkę piersiową. – To, co zdarzyło się w Ga-Pa było tylko i wyłącznie efektem tego, że miałam gorszy okres w swoim życiu, a ty to wykorzystałeś. Było miło, ale mam ważniejsze sprawy, niż gorące romanse z naczelnym bożyszczem norweskich nastolatek. Dlatego zawrzyjmy pakt – nie wracamy do tego tematu i pozostaje to tylko między nami. – I Anią, Kennethem oraz Andreasem…
Wyciągam rękę w stronę Norwega bez żadnych emocji. Chwilę się waha, oddycha ciężko, wewnątrz siebie pewnie toczy zaciętą walkę…
Nawet mnie nie wkur…rzaj!
Wyjmuje powoli prawą dłoń z kieszeni kurtki, ale nagle dzieje się coś, czego nie przewidziałam.
- Ja dobrze słyszałem?
Czy to już koniec świata?
- Ty się z nim przespałaś?
Bo bardzo bym chciała, żeby nastąpił on właśnie w tej chwili.
Wiecie, jakie było moje największe marzenie, kiedy wprowadziłam się do Krakowa? Kupić sobie pistolet. A wiecie, dlaczego? Bo mieszkałam, kurwa, na maczetach i kilkakrotnie ocierałam się o śmierć. Teraz żałuję, że takowej broni nie posiadam, bo mam ochotę sobie strzelić kulką w łeb. W tym momencie...








~*~

Dzisiejszy konkurs drużynowy natchnął mnie do napisania rozdziału. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak skakałam z radości <3
Trzymajcie kciuki za jutro! Obyśmy pozamiatali, a Niemcy nauczyli się naszego hymnu na pamięć :)

4 komentarze:

  1. Jestem! (i chyba nigdy nie wpadłam tutaj tak szybko xD)
    Rozdział bardzo mi się podoba, tęskniłam za naszymi bohaterami i ich skomplikowanymi perypetiami, wiesz? ^^
    I mam wrażenie, że dopiero teraz będą najbardziej skomplikowane. Nie wygląda to za różowo. A szczególnie końcówka. Mam jakieś strasznie złe przeczucia, że pewne sprawy jednak wyjdą na jaw...
    Wcale się nie dziwię, że wczorajszy konkurs natchnął cię do pisania. Cóż to był za konkurs! Jejku, tyle czasu już w tym "siedzę", ale dawno nie pamiętam takich ogromnych emocji. Mam nadzieję, że sąsiedzi mnie nie słyszeli :D No i polski hymn na niemieckiej ziemi... coś pięknego!
    Czekam na ciąg dalszy i ślę buziaki :**
    PS. Zapraszam tez przy okazji do siebie na jedynkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze – przepraszam, że mnie tyle nie było. Mam dziwny czas w swoim życiu.
    Po drugie – WOW, CO TU SIĘ ODPAZDANIŁO!
    Muszę przyznać, że takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. To znaczy – wiedziałam, że kiedyś Kasia i Anders/Kasia i Markus będą musieli się skonfrontować, ale nie, że aż tak szybko. I nie tak gwałtownie. Choć moim zdaniem to co najmniej dziwne, że wszyscy jej proponowali powiedzenie prawdy. To znaczy – uważam, że to najsłuszniejszy ruch, ale wszyscy się zachowują, jakby Markus na pewno miał zamiar jej wybaczyć. A moim zdaniem to wcale nie jest taki pewnik. Nawet fakt, że dwa miesiące dzielą ich od powiedzenia sakramentalnego „tak”.
    Albo... dzieliło?
    Bo w sumie od początku im się nie układa, prawda? Kaśka wcale nie była pewna trwałości swojego uczucia do Markusa. Bo gdyby była, to żaden cudowny Anders, 165 cm, które kocha każda piętnastolatka, nie byłby w stanie zaciągnąć jej do łóżka. Taka prawda.
    Dla mnie sytuacja jest trudna. Bo ja bym zdrady nie wybaczyła. Nie wiem, na co się zapowiada u Kasiowo-Markusowych.
    W kwestii formalnej – powinnaś rozwijać opisy przy dialogach, bo czasem trudno sobie wyobrazić sytuację, skoro jest tak skąpo zarysowana; co kto zrobił, w jakiej był pozycji, kiedy mówił. Ot, taka uwaga. ;)

    A wczorajszy dzień był absolutnie wyczesany! <3333333333333333

    Czekam na więcej od Ciebie! :D I życzę weny i czasu na pisanie. :)

    PS. Mam nadzieję, że przeniesiesz się też na „Bez-sennych”. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baaaardzo dziękuję za komentarz!
      Taak, dialogi to mój największy problem :/ Staram się z tym walczyć, ale czasami ogarnia mnie dziwna niemoc.
      Pewnie, że wpadnę. Jak tylko znajdę chwilkę na pewno się pojawię :)

      Usuń
  3. O mój Boże. Dawaj kolejny, bo chcę wiedzieć czy rzeczywiście kopną ją w dupę :D Nadal jej nie rozumiem i nadal jestem na nią zła. Zrobisz coś, żeby było inaczej? ;)
    Czekam na kolejny, buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń