Wyjście jest zawsze,
tyle, że nie każde jest dobre.
Veitsbronn, 6
stycznia 2019
Nie wiem, czy jest gdzieś limit cierpień
przypadający na jednego człowieka. Podobno dostajemy ich tyle, ile jesteśmy w
stanie udźwignąć…
Cisza. Wszechobecna cisza, dudniąca w
uszach i zaburzająca rytm serca doprowadza mnie do szału. Jedyne, co jest w
stanie przeciwstawić się temu natarciu, to przytłumione warczenie i
pomrukiwanie wydobywające się z głębi pustego domu. Ani żywej duszy, tylko psy
cośtam narzekały niedawno i szturchały nosem „amożenaspacer?”. Na widok ich
wielce skupionych par oczu wszystkie funkcje życiowe przez chwilę działają jak
w amoku, a umysł, wyrwany ze stanu osłupienia, zaczyna ponownie pracować na
najwyższych obrotach. Bo prawdą jest, że ta dwójka przez większość swojego
życia wygląda, jakby im się serwer zawiesił; jedynie na czas pracy poważnieją,
lecz w ciągu jednej sekundy zmieniają się w myślące bestie zdolne rozkruszyć
nawet najtwardsze serce. Kiedy zostaję pozostawiona własnemu losowi, często do
nich coś zagadam z nadzieją, że udzielą mi cennej rady, jak dalej postępować,
co zrobić, aby to odkręcić, zupełnie zapominając, że to t y l k o p s y…
Ostatnimi czasy czuję się, jakbym nie była sobą.
Żyję – bo tak stworzono mnie niemal ćwierć wieku temu, mimo to nie czerpię z
życia nic, poza smutkiem, przygnębieniem, poczuciem winy… Nieobecny wzrok
błądzi gdzieś pomiędzy mahoniowymi meblami ustawionymi w salonie, a widokiem za
oknem – Białą Krainą, proszącą o odkrycie nowych, nieznanych miejsc. Z innej
pespektywy wygląda to tak, jakbym celowo izolowała się od reszty, stając się
zupełnie aspołeczna. Chyba każdy to zauważył, ale póki co nie widzę sensu, aby
to zmienić. Samotność to najcenniejszy dar, jaki mogłam w obecnej chwili
dostać. Traktowana jak powietrze i omijana szerokim łukiem mam czas, aby
obmyślić strategię, zaplanować dokładnie wszystkie manewry i stopniowo zacząć
wcielać je w życie.
Spoglądam w telewizor. Severin właśnie
odbiera nagrodę za wygrany Turniej. Jest szczęśliwy, podobnie jak reszta
niemieckiej ekipy. Gdzieś w głębi serca zapala się światełko, utwierdzające
mnie w przekonaniu, że „jeszcze będzie dobrze”. Wszak Polacy to naród głębokiej
wiary. Chwilami nawet żałuję, że nie mogę być teraz z nimi, ale myśl o
spotkaniu tej osoby przyprawia mnie o
wstręt do samej siebie. I wszystko wraca na swoje miejsce.
Już niedługo zacznie się najważniejszy
etap mojego życia, i to w wielu aspektach. Czas na ostateczne decyzje i wybory,
podejmowane z głową, aby nie zrujnować całego, misternego planu, którym nie
powstydziłby się żaden krakowski Sebek planujący
skok na tamtejszy monopolowy. Jednak póki co, nigdzie się stąd nie ruszam…
Tauplitz, 11 stycznia
2019
Lubię Austrię. Od dawna
należała do licznego grona moich ulubionych krajów, które chciałabym kiedyś
odwiedzić. Ale taką Austrię słoneczną, bez śniegu, mrozu i wiatru. Moje dłonie
powoli zaczynają się identyfikować z fioletowym kocem spoczywającym na moich
kolanach. Tegoroczna zima
postanowiła się nie patyczkować z mieszkańcami Ziemi i wynagradza nam wszystkie
poprzednie lata najgorszą zimą ostatniej dekady. Dla mnie nie jest to dobra
wiadomość, gdyż przez własną głupotę od 3. Klasy podstawówki jestem chorobliwie
uczulona na zimno. A co najgorsze, nie ma na to żadnego lekarstwa.
Kwalifikacje też lubię. Wszyscy są
rozluźnieni, grafik nie jest napięty i nie ma potrzeby ogarnąć pół batalionu w
przeciągu kilku minut. A szczególnie lubię takie momenty, kiedy jestem sama w
domku, z własnymi myślami i kubkiem gorącej kawy. Introwertyk z uczuleniem na
zimno, niezłe połączenie.
- Gdzie
lecisz, Przyjacielu? - zagajam do Freunda widząc, że zaczyna ubierać kurtkę.
- Po coś
słodkiego, chcesz też? - Naciąga czapkę od sponsora na głowę i zasuwa się po
samą szyję.
- Nie, dzięki
- odpowiadam z uśmiechem. Chwilę potem drzwi trzaskają wprawiając w ruch
stojące nieopodal narty, a po Severinie nie ma już ani śladu. Zamykam na chwilę
oczy. Serce zaczyna walić jak oszalałe, dostając sygnał o niewykonanym zadaniu.
Jeszcze
chwila, jeszcze sekundka…
Wdech.
Nie wiem, co robić. Zostałam postawiona
pod ścianą i gdziekolwiek się nie ruszę, popełnię błąd, którego potem będę
mogła żałować. Zrobiłam źle, dając Andersowi kredyt zaufania, robię źle,
okłamując Markusa i prawdopodobnie będę robiła źle, jeśli tego w porę nie
zakończę.
Wydech.
Czas zakończyć całą tą dziecinadę.
Zsuwam kocyk z nóg i zabieram leżącą obok
kurtkę. Jeszcze tylko upewniam się, czy aby na pewno żaden z Niemców nie
zmierza w kierunku domu, po czym chwytam za klamkę, lekko ją naciskam i już po
chwili znajduję się na zewnątrz. Dostaję nagły podmuch wiatru, który
ostatecznie chłodzi moją głowę, jednocześnie zapalając lampeczkę ukrytą gdzieś
na jej tyłach „czy ty na pewno wiesz co robisz?”. Ignoruję ją jednak i pewnym
krokiem idę wzdłuż ogrodzenia, spoglądając na wszystkie budynku stojące równo
obok siebie. W każdym z nich pali się światło, w każdym z nich ktoś się krząta,
słychać rozmowy, śmiechy. Zatrzymuję się przy ostatnim, przedtem biorąc głęboki
oddech. Zimno aż kłuje mnie w nozdrza, a przez ciało przechodzi przyjemny
dreszcz. Pukam delikatnie i nie czekając na pozwolenie, wchodzę stopień wyżej i
naciskam klamkę. W środku widzę osobę, przez którą moje życie w ostatnim czasie
wygląda jak istny rollercoaster, a ja sama jestem kłębkiem nerwów. Uśmiecha się
promiennie na mój widok, a ja tracę wszystkie zmysły; jakby ktoś wcisnął reset.
Pozamiatane...
- Cześć. – Odkłada kombinezon na bok i
podchodzi do mnie, mocno przytulając.
- Musimy
porozmawiać - mówię, kiedy budzę się z letargu, w myślach karcąc się za to, że
pozwoliłam mu się zbliżyć tak blisko. Za blisko…
- O co
chodzi? - marszczy brwi i przysuwa ciepłą dłoń do mojego policzka. - Co się
dzieje?
Oddech znów staje się płytki i chaotyczny,
jakby nagle odebrano mi tlen. Oczy delikatnie zachodzą mgłą, kiedy przysuwa się
o kolejne milimetry.
- To nie ma sensu - odsuwam się od niego
jak oparzona. Moje ciało zalewa fala złości i tylko czekać, aż wybuchnę. – Było
fajnie, pobawiłeś się mną i moimi uczuciami, ale najwyższa pora to zakończyć.
Anders patrzy na mnie nieco
zdezorientowany, a następnie mówi zawiedziony:
- Wiem, ale to jest silniejsze ode mnie.
Kasia - robi kilka kroków do przodu i kładzie ręce na mojej talii - ja jeszcze
nigdy żadnej kobiety nie kochałem tak mocno, jak ciebie.
Patrzy mi
głęboko w oczy, krążąc dłońmi po moich plechach. Przybliża się jeszcze bardziej
i całuje delikatnie, z czułością, jakby bojąc się, że mnie zrani.
- I nigdy nie
przestanę cię kochać.
Jego
spojrzenie mówi wszystko, nie potrzeba żadnych słów, by to opisać. On nie
odpuści, będzie dążył do celu. A ja nie mam na to prawie żadnego wpływu.
Odsuwam się
od niego gwałtownie, kiedy słyszę trzask zamykających się za moimi plecami
drzwi. Chrząkam głośno. Nawet nie chcę patrzeć za siebie.
- Przerwałem
coś? – Tajemnicza postać wymija nas i podchodzi do stolika ze stosem
arkuszy papieru. Kenneth… Uśmiecha się łobuzersko znad kubka parującej cieczy
trzymanej w dłoni. Każde z nas jest oszołomione, Anders chce coś powiedzieć,
kilka razy jest nawet bliski wydobycia ze swoich ust garści marnych wytłumaczeń
i usprawiedliwień, które i tak kończą się fiaskiem, a odwaga znika równie
szybko, jak się pojawiła. Spoglądamy niepewnie po sobie, dokładnie lustrując
nasze sylwetki. Cisza wydłuża się o kolejne sekundy, a w powietrzu nie zawisło
nawet marne „to nie tak, jak myślisz…”
- Konsultacje międzykadrowe – Biorę sprawę
w swoje ręce, próbując wybrnąć z tej chorej sytuacji z twarzą.
- Rozumiem, że poświęcone bliższym
stosunkom? – dopytuje triumfalnie.
- Można tak powiedzieć – odpowiada pewnie
Anders. Stwarza pozory, jest dobrze.
- Nie zachowujcie się jak dzieci – wywraca
oczami Norweg. – Ile wy macie lat? Myślicie, że mnie omamicie?
No i naszą pewność i spontaniczność, którą
skrupulatnie budowaliśmy, nagle szlag jasny trafił.
A
niech to Hofer kopnie…
- Nic nie widziałeś, n i c - mówi
po chwili Anders, dokładnie akcentując ostatni wyraz.
Starszy z Norwegów jedynie posyła nam
szydercze spojrzenie i bez słowa wychodzi z niewielkiego domku, zostawiając nas
na pastwę naszych wzburzonych myśli.
Tauplitz, 13 stycznia 2019
Nie zastanawiałam się długo. To był jeden
impuls – muszę to zakończyć. Od kiedy Kenneth przejrzał „nasze” poczynania nie
mam ani chwili spokoju. Jego przenikliwy wzrok każdego dnia paraliżuje mnie od
wewnątrz i nagle ogarnia mnie panika – on wie, wie o wszystkim i może to w
każdej sekundzie ujawnić reszcie świata. Tak po prostu nie może być, nawet nie
dopuszczam do siebie wiadomości, że ktoś mógłby się o tym dowiedzieć. Ten
strach przed jutrem motywuje mnie do podjęcia ważnej decyzji – lecę do Norwegi.
Nie wiem, na jak długo, ale przysięgam, że moja noga nie przekroczy granicy
Niemiec, dopóki nie wbiję Fannemelowi do głowy tego, że naszych bliskich
relacji nadszedł definitywny koniec…
~
nie
bijcie! :x
Wybacz ten poślizg! Jakoś nie mogłam się zebrać do nadrabiania.
OdpowiedzUsuńAle Kaśka ma skomplikowaną sytuację. Na jej miejscu pewnie wyglądałabym tak samo, bo nie umiem okłamywać kogoś, na kim mi zależy. Pytanie, czy jej zależy aż tak bardzo, skoro zdradziła?
Kenneth jako taki drobny czarny charakter. Rzeczywiście zagrożenie, skoro Anka też z nimi pracuje, w dodatku w nim zakochana. On jej może coś sypnąć i to dopiero będzie nieszczęście.
Kaśka ma naprawdę twardy orzech do zgryzienia. Mam jednak nadzieję, że dobrze wybierze, bo nie warto ryzykować stałego uczucia dla kogoś, kto - wiedząc o naszej sytuacji - nic sobie z tego nie zrobił. Tak działa też zdrada.
Więc ja bym norweskiego kurdupla posłała na drzewo, ale ja to ja, teraz się wymądrzam, bo nic nie czuję. 😂 A tak na serio, to jestem ciekawa, jak ich z tego wyplączesz. Czy się Markus dowie? Bo ja wyczuwam dramę. :D Niestety, pzy zdradzie to rzecz nieunikniona, bo kłamstwo ma krótkie nogi...
Życzę weny i pozdrawiam! <3
PS. A co tu ta pusto? :<
Hej, jestem. Fajnie, że wróciłaś, bo trochę Cię nie było. :)
OdpowiedzUsuńWybacz, że ten komentarz będzie beznadziejny, ale nadrabiam spore zaległości i czas mnie goni :D Chcę tylko, żebyś wiedziała, że tu z Tobą jestem i czekam na kolejny. Tam już mój komentarz będzie "normalniejszy" :D
Ściskam i zapraszam do mnie! ;)
Tęskniłam za tym opowiadaniem! Tak bardzo! Cieszę się,że wróciłaś. Mam nadzieję, że już więcej nie będziesz kazała tyle czekać. :)
OdpowiedzUsuńRozdział genialny. ❤
Komentarz będzie krótki, bo mam sporo zaległości, które chciałabym jak najszybciej nadrobić.
Ściskam. ;*